Kategorie
Perfumy

Eternity Flame for Men- Gorący zapach Calvina Kleina

Calvina Klein Eternity Flame for Men
Eternity Flame for Men to aromat, który odpowiada zarówno trendom, jak i tropom kończącym drugą dekadę lat 2000. Jednocześnie reprezentuje dość zmęczony styl, ponieważ ma być kolejną głośną, pikantną i słodko-cukierkową linią pickupów w butelce dla mas. Widać, że zapach sprzedaje się jak ciepłe bułeczki wszystkim zombie, wbijającym się do perfumerii w poszukiwaniu weekendowej esencji odpowiedniej na wypady do klubu, która nie jest Paco Rabanne 1 Million lub Versace Eros. Ale perfumy Kleina jadą tak blisko ich stylu, że wydają się zbędne dla każdego, kto te obydwa zapachy posiada. Co więcej, wygląda na to, że jest to nowy, późno pojawiający się ognisty motyw kolejnego wariantu, podobnie jak Versace Eros Flame i niewiele odróżnia się od zatłoczonego segmentu rynku, do którego wchodzi. Eternity Flame to oczywiście flanker Eternity for Men, opisywany przez Calvina Kleina jako luksusowa i uzależniająca kompozycja orientalno-fougere i stworzony przez Laurenta de Guernec. Tak naprawdę kolejną słodką bombą ambroksanową z mnóstwem owocowej dobroci i przypraw. W bazie zamienia się w ciężki drzewny aromat z mocnymi ekcentami ciepłego bursztynu. Nasuwa się tu zbieżność z miksem Emporio Armani Stronger With You, Montblanc Legend Night i Coach for Men, ale bez szczególnego wyróżnienia, które żaden z nich posiada. Nie jestem całkowicie przeciwny temu gatunkowi, jednak przy tak wielu wyborach, które po prostu wydają się być tym samym wyborem, do czegoś takiego potrzeba o wiele więcej, niż nowe zapachy z innych kategorii, aby mnie przekonać.

Eternity Flame for Men rozpoczyna się rzekomą nutą ananasa, na punkcie której wszyscy kultowi wyznawcy Creed Aventus zaczęli wariować. Wszystko, co zawiera ananasa, może być klonem, ale to jest najdalsza rzecz od trifecta ananas/bergamotka/czarna porzeczka w Aventus, a bardziej jak super słodki klimat ananasa w puszce czcigodnego Lapidus Pour Homme, choć bez starej szkoły piżmowego, kwiatowego uroku fougere. Gdy miniesz ananasa Del-Monte, natychmiast przejdziesz do rozmarynu, szałwii, kardamonu, gałki muszkatołowej i słodkiej lawendy. Tworzy to pikantną kropelkę, która wykorzystuje ananasa jak lukier. Baza to czysty ambroksan z denaturowaną białą paczulą, wetywerią, mastyksem, nutami drzewnymi norlimbanolu i wanilią. Jest gęstszy niż melasa i zupełnie mija się ze swoim pierwowzorem Eternity for Men. Na końcu przypomina wzmocniony Calvin Klein Reveal Man, ale bez złożoności w wytrawnym puchu i dużo słodszym finiszem. Eternity Flame może być dość duszący, jeśli zostanie przesadnie zaaplikowany lub użyty w znacznym stopniu w upale, więc nie nosiłbym go w zatłoczonym klubie, chyba że chcesz wyczyścić parkiet. To oczywiście zapach na wieczór, który na szczęście jest tylko umiarkowany w długości życia, ale ma potworne działanie w czasie na skórze. Eternity Flame for Men rozpada się szybciej niż niechlujny kotlet na rozmoczonej bułce, nawet jeśli pierwsze wrażenia są raczej pozytywne. Nie powinienem się dziwić, że coś takiego sprzedaje się z samymi górnymi nutami.

Jestem pewien, że emocjonalnie grupa zombi, do której jest to skierowane, polubi perfumy, ponieważ wszyscy poczują ich, gdy tylko wyjdą z na zewnątrz lub zatrzymają się w klubie w sobotni wieczór. Każdy, kto szuka charakteru wykraczającego poza „występ”, prawdopodobnie uzna Eternity Flame for Men za kolejną źle skonstruowaną chemiczną zupę. Jakby stworzył ją perfumiarz, który chce tylko uzyskać wypłatę między prawdziwymi inspiracjami, czyli ile z tych ostatnich designerskich rzeczy przeskakujących trendy już minęło. Spójrz na Viktor & Rolf Spicebomb Night Vision dla kolejnego przykładu tego, co przez to rozumiem. Jestem zirytowany, że taka bezduszna kreacja w niczym nie przypominająca swojego przodka Calvin Klein Eternity Men, pochodzi od Laurenta de Guernec. Ale samo spojrzenie na portfolio Alberto Morillasa potwierdza, że ​​perfumiarze często mają mnóstwo komercyjnej nadziewanej wieprzowiny między ich prawdziwymi pociągnięciami geniuszu. W każdym razie smutno jest widzieć, jak ten zapach nosi odznakę i projekt kultowej butelki z 1989 roku, tak jak zrobiło to wiele bezmyślnych flankerów, nadużywających spuścizny tej esencji, ponieważ ma on tak mało wspólnego z nazwą oryginału na etykiecie. Zapraszam do spróbowania tej kompozycji w najbliższej perfumerii. Jeśli w ogóle zapoznawałeś się z zapachem projektantów w 2010 roku, to już wcześniej wąchałeś to co najmniej kilka razy i prawdopodobnie zrobiłeś to lepiej, nawet jeśli wtedy Ci się to nie podobało.